Weny brak

dnia

W moich słowach słoma czai się, nie znaczą nic. Jeśli szukasz sensu, prawdy w nich, zawiedziesz się.

rawpixel-587858-unsplash

Kasia Nosowska tak twierdziła, ale ostatnio napisała książkę – a znając jej poczucie humoru i frywolny, ironiczny język – pewnie dobrą. Może i mnie czekają lepsze czasy i po czterdziestu latach błąkania się po pustyni, dobiję do Kanaanu. A teraz jest posucha. Jestem spękaną glebą. I to bynajmniej nie czarnoziemem, ale marnym lessem.

Taki moment. Miałam tak odkąd pamiętam. Etapy szalonej płodności, kiedy mogłabym rodzić i rodzić – do tego stopnia, że akuszerki nie nadążyłyby z odbiorem – oraz okresy totalnej pustyni i bezdennej dziury w głowie. I gdyby ktoś miał wątpliwości, obecnie jestem na pustyni z dziurą. Tylko teraz jest mi zdecydowanie bardziej głupio, bo blog to dużo większe zobowiązanie niż zeszyt na dnie szuflady. Kiedyś mój matematyk z liceum, pełen frustracji i rozgoryczenia, powiedział do naszej klasy (a chodziłam do humana): Ja nie jestem MacGyverem, ja z was matematyków nie zrobię. Idąc tym tropem przyznaję, że ja też nie jestem MacGyverem i są na tym świecie zjawiska, których nie przeskoczę. Oprócz braku wody w Afryce i porażki polskiej reprezentacji na Mundialu będzie tu brak weny. Pozostaje przeczekać. Życie serwuje mi nieustanną lekcję cierpliwości. Jako rasowy kujon wszystkie lekcje przyjmuję z pokorą.

neven-krcmarek-246988-unsplash

Mam poczucie, że znudziłam się własnym stylem. Już to znam, już mam przesyt – chcę złapać wiar we włosy i pędzić dalej w pisarski świat. Tymczasem za wspomniane włosy trzymają mnie własne ograniczenia i nijak nie dają iść do przodu. Stoję przed ścianą (pełna niemego) płaczu.

Czytanie innych w najlepszym wypadku skutkuje migreną. Mam wrażenie, że wszyscy wokół dryfują po morzach artyzmu i tylko moja łajba stoi na mieliźnie. Całe szczęście rozważna (nieromantyczna) część mnie ma świadomość, że frustracja zaciera ostrość widzenia. Staram się nie poddawać nękającej mnie wizji bliskiej katastrofy. Z każdego grobu niczym Łazarz można wyjść. Nawet kiedy cuchnie.

rawpixel-604746-unsplash

4 komentarze Dodaj własny

  1. Ojej, jak ja to dobrze znam… Z wyjątkiem wzmianki o matematyce, bo akurat jestem poniekąd matematykiem 😉

    Choć mi akurat czytanie innych (np. Ciebie 😛 ) bardzo pomaga. Owszem, budzi frustrację, ale też ferment i zawzięte „przecież też tak potrafię”. Powodzenia!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Racja, czytanie innych może być motywujące i stymulujące!
      Dziękuję, Tobie też życzę powodzenia! 😀 ❤

      Polubienie

  2. A.K. pisze:

    Czytanie Ciebie jest jak lekarstwo na chorą duszę. Mi bardzo pomaga. To nieprawda, że nie masz weny. Masz,
    zawsze. Jesteś bardzo wrażliwą dziewczyną, kruchą i delikatną jak kruche i słodkie ciasteczko. Dobrą i szczerą. Mało dzisiaj takich ludzi…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ojejku, ale się wzruszyłam czytając te kochane słowa! Całym sercem Ci dziękuję!!! Dla takich momentów warto pisać ❤ Jeszcze raz ogromnie dziękuję!

      Polubienie

Dodaj komentarz