Całkiem przyjemnie obserwować dziś na Facebooku i Instagramie swoich dalszych i bliższych znajomych. Oglądać zdjęcia świeżo upieczonych bułeczek, drożdżowych ciast z owocami i sowicie obsypanych makiem cebularzy. Czytać powstające jak grzyby po deszczu blogi z barwnymi i wartościowymi tekstami, oglądać naszkicowane ołówkiem lub wymalowane farbami obrazki, śledzić nagrywane amatorską kamerą – nierzadko świetne – filmiki, słuchać piosenek z mądrym tekstem i ładną melodią. Zdaje się, że mamy wspaniałe rozwiązanie dla pana, który zostawił swoim sługom talenty do rozmnożenia – wystarczyło zamknąć ich na kwarantannie. I absolutnie nie jest to ironia, bo jestem pełna szczerego podziwu dla kreatywności i zdolności ludzi, którzy mnie otaczają. I cieszę się, że ten trudny czas potrafimy wykorzystać do tego, by dzielić się z innymi dobrem i pięknem. Brawo!
Sama również tworzę. Głównie piszę. Ostatnio bajki (ale nie tylko). Mam nadzieję, że niedługo podzielę się z Wami efektami tej pracy, ale w tym miejscu chciałam się podzielić czymś innym.
Róbcie to dalej. Róbcie dobro, róbcie piękno, róbcie sztukę, róbcie jedzenie, bo ten czas naprawdę znosi się łatwiej, gdy ogląda się efekty Waszej pracy. Ale… Jeśli nie macie na to siły albo pomysłu. Jeśli aktualnie przechodzicie przez stany depresyjne i kontakt z terapeutą bądź psychiatrą macie ograniczony, a największym osiągnięciem jest dla Was pokonanie drogi od łóżka do toalety (wiem, że to czasem jak wspinaczka na Mount Everest). Jeśli nie umiecie gotować i piec, i nawet jajecznicę zawsze przypalacie. Jeśli nie macie teraz siły na tworzenie, bo dręczą Was lęki o zdrowie swoje i swoich bliskich. Jeśli siedzenie w czterech ścianach odziera Was z zapału. Jeśli tęsknicie. Jeśli nie macie w tej chwili pomysłu na siebie, bo on wcale nie musi przyjść akurat dziś. Jeśli chcecie napić się piwa, zjeść paczkę czipsów i obejrzeć Netflixa. Jeśli jesteście w ciąży i kiepsko ją znosicie. Jeśli jesteście chorzy i coś Was boli. Jeśli po prostu nie macie ochoty. TO NIE MUSICIE.
Też połknęłam tę przynętę i dałam się złowić presji. Niby tworzę, ale przecież mogłabym więcej. Mogłabym szybciej czytać te książki, więcej sprzątać i gotować, dopracować w końcu moją powieść. No bo przecież jest tyle wolnego czasu. Trzeba działać.
No i mogłabym, jasne. Ale nie muszę. I jeśli w tej chwili mam ochotę zawinąć się w kokon z pościeli w kwiatki i popijając herbatę czytać „Kobietę w wielkim mieście”, to będę. Bo jest coś ważniejszego niż napisanie książki w czasach zarazy. Zdrowie psychiczne.
Więc róbcie dalej rzeczy, a ci, którzy teraz nie chcą lub nie mogą, niech ich po prostu nie robią. Czy zrobicie później czy wcale – ja Was i tak mocno kocham, i dziękuję Wam, że jesteście. Wasza i moja wartość wcale od tych rzeczy nie zależy. A tym, którzy je robią: dziękuję!
Tymczasem zanurzę się z powrotem w pościel w kwiatki. I być może (o zgrozo) nie napiszę książki na kwarantannie. Ale za to napiję się ciepłej herbaty.
Babcia
Uwielbiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
❤️
PolubieniePolubienie
Mi się bardzo miło patrzy na te wszystkie rzeczy, które się dzieją okołowirusowo. Już wolę oglądać rosnące chlebki i inne pochwały niż narzekania i wyszukiwanie sobie teorii spiskowych w temacie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oooo, to na pewno! Jasne, to jest super, chodzi mi tylko o to, by nie nakładać na siebie dodatkowej presji 🙂 Co do teorii spiskowych, to podpisuję się w 100%!
PolubieniePolubienie