„Kocie chrzciny” – a cóż to takiego?

Przyciągnęła mnie okładka. Niebieski domek Muminków zwrócił moją uwagę zupełnie tak samo jak niebieski koralik przykuł wzrok Karolci. Wyciągnęłam rękę. Okazało się, że to reportaż o Finlandii – moim największym podróżniczym marzeniu. Wiedziałam, że muszę go przeczytać. Okazało się, że choć niby nie można oceniać książki po okładce, to estetyczna okładka może przyciągnąć czytelnika. A ta jest wyjątkowo rozweselająca – szczególnie w czasach zarazy.

Z okładkowego opisu wynikało, że reportaż Małgorzaty Sidz – „Kocie chrzciny. Lato i zima w Finlandii” – ma traktować głównie o świętowaniu. Tak więc temat również wesoły. Zapowiadała się odprężająca lektura. I w zasadzie taką się okazała. Ale po kolei.

Reportaż Małgorzaty Sidz jest jej pierwszym reportażem, co niewątpliwie widać. Autorka jest młoda, ma więc czas na wyrobienie się. Na ten moment mogłabym jej zarzucić chaos, zaprzeczanie samej sobie, pewną niespójność, brak myśli przewodniej oraz subiektywizm. To przemawia na minus.

Ostatecznie dowiedziałam się nieco ciekawych rzeczy o Finlandii, choć ich specyficzny dobór wciąż mnie intryguje. Jest bowiem sporo o fińskich nacjonalistach, sporo o sytuacji LGBT, są biogramy kilkorga wybitnych Finów, w tym mojej ukochanej Tove Jansson (ten fragment przemówił do mnie najbardziej), choć wybór jest dokonany w dość lewo-postępowym kluczu. I nie żebym miała coś przeciwko, ale od początku daje to poczucie dość wąskiego ujęcia tematu. Inna rzecz, że debiut rządzi się swoimi prawami – nie chcę więc być wyjątkowo surową jędzą. Mam nadzieję, że przy pracy nad kolejnymi reportażami autorka odważy się szerzej otwierać oczy. Ewentualnie w tytule i wstępie precyzyjniej wskaże główny temat swojego tekstu.

Wspomniałam, że z książki dało się jednak wyłuskać garść ciekawych informacji – poczynając od tego, że wspomniane „kocie chrzciny” to nazwa imprezy, która z kotami ma tyle wspólnego, co ja z Jasonem Momoą (czyli strasznie mi szkoda, że nic, choć przyjaciółka mówi, że widziałaby mnie z takim facetem ;)). Autorka przybliżyła też mentalność Finów, która bądź co bądź nie zachęca do zawierania bliższych znajomości. Szczególnie, że moja ekstrawertyczna, otwarta, roztrzepana osobowość stoi chyba na przeciwległym biegunie. Choć opinii Małgorzaty Sidz o Finach nie jestem w stanie zweryfikować, buduję więc na (ograniczonym!) zaufaniu, którym czytelnik powinien darzyć reportera. Zakochałam się natomiast w rozdziale, w którym reporterka przybliża biogram Tove Jansson, w dodatku w kluczu analogii pomiędzy życiem pisarki, a opowieściami o Muminkach, które są serią moich przeukochanych książek. Małgorzata Sidz odsłania przed nami kolejne karty z życia słynnej fińskiej pisarki, pokazując jednocześnie, jakim literackim majstersztykiem, pełnym ukrytych znaczeń, są „Muminki”. W książkach o trollach mamy schowaną za metaforami relację Jansson z ojcem, doświadczenia związane z II wojną światową czy trud ukrywania homoseksualnej relacji. Nie wiem jak Wy, ale ja z niecierpliwością czekam na mający się niedługo ukazać film biograficzny o Tove.

Jaka jest moja ostateczna opinia o reportażu? Cóż, nie jest najlepszy, nie jest też najgorszy. Osobiście lubię książki non-fiction, bo są jak fotografia – pozwalają przyjrzeć się zjawisku, którego nie mamy możliwości zobaczyć na żywo – lub jeśli mamy – przypatrzeć się mu na nowo, z innej strony. Myślę, że czas spędzony z tą książką nie był czasem zmarnowanym. Jeszcze mocniej zapragnęłam zobaczyć wioskę Muminków (podobno w Domku Muminków podają kakao i kanapki z dżemem!). Dlatego jeśli kraj Muminków, wioski św. Mikołaja i wojny zimowej trochę Was interesuje, to przeczytajcie. Z pewnością dowiecie się paru rzeczy, których do tej pory nie słyszeliście. Bo książki to w końcu okno na świat.

Babcia

2 komentarze Dodaj własny

  1. Ciekawa tematyka. Nigdy nie myślałam o Finlandii jako o kraju, o którym chciałabym się czegoś dowiedzieć. Ale chyba mnie też na początku przyciągnęłaby okładka 😉

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz