Prawda, co ma długie nogi, jest taka, że rano nie wstaję energicznie z łóżka, nie biorę zimnego prysznica, nie wskakuję prędko w dżinsy i nie jem zdrowego śniadania. Żeby wstać muszę toczyć ze sobą długie pertraktacje i wciąż na nowo wymyślać argumenty, które przekonają mnie do tego odważnego kroku. Prysznic uznaję tylko tak gorący, że parzy w skórę i zabarwia ją na krwistą czerwień. Ubieram się z rozmemłaniem, a najchętniej spędziłabym w piżamie całe życie. Zamiast zdrowego śniadania często pochłaniam podnoszące nastrój ciastka (dziś szarlotkę).
Jestem WWO, mam OCD – dotyczą mnie te wszystkie śmieszne skróty. W poziomie neurotyzmu zajmuję zaszczytne miejsce w pierwszej lidze.
To tak w telegraficznym skrócie. Teraz otulona kołdrą, znad kubka kawy o smaku wiśni w czekoladzie dokonam mojego coming outu.
Jestem lwicą.
Mysia blondynka opatulona sweterkami, która śpi z maskotką i śpiewa piosenki z Disneya. Wydawałoby się, że do bycia lwicą jest tu daleka droga. Bzdura. Dużo wygrałam i wygrywam dalej. Z osobistymi demonami i z atakami z zewnątrz.
Potrafię powiedzieć NIE krzywdzie. Innych. Własnej. A to drugie trudniejsze. Przerwać falę, rozdzielić czerwone morze ciosów i przejść środkiem suchą stopą.
Jestem wierna Prawdzie. Od początku. Do końca. Od alfy. Do omegi.
Kocham. Całą sobą. A wtedy walczę do ostatniego żołnierza. Jestem Leonidasem i nie zniechęca mnie argument, że te Termopile są już przegrane. Szukam nowej taktyki, nowych rozwiązań. Nie próbuję, bo jak mówi moja piękna i mądra koleżanka spróbować to można zupę (a i mistrz Yoda miał w tej kwestii coś do powiedzenia). Podejmuję decyzje i działam. Kosztem zdrowia, wyczerpania emocjonalnego. Bo jak się kocha to przecież nie ma białych flag.
Ufam. Na szczęście nie sama sobie sterem, okrętem, żeglarzem. Na szczęście Ktoś wie lepiej. Lepiej niż Ew z hybrydą na paznokciach i sianem na głowie.
A jak jest źle to wskakuję w tenisówki i idę na spacer. Jak wiatr dmuchnie mi w zasmuconą buźkę, poczuję zapach bzu i usłyszę trele ptaków, to przecież od razu jakoś prościej. Albo robię herbatę. W glinianym, białoruskim kubku. Czary mary i z każdym łykiem ubywa lęku. Albo piszę do przyjaciół. A oni dzielą się sobą i nadchodzi natychmiastowe ocieplenie klimatu.
Jestem lwicą, nawet jeśli ktoś myśli, że zwykłym polnym dmuchawcem. Jestem lwicą, bo swoich młodych – niezależnie, co nimi jest – bronię do ostatka. Codziennie poluję. Na dobro, na nadzieję, na wiarę, na zaufanie. A to wszystko jest. Pustynie zajmują wcale nieduży procent powierzchni Ziemi.
Jasne, czasem boli tak, że wyję. Gangrena w ranach.
Jestem lwicą. Idę walczyć.
Zdjęcia Kwasi, kot Kwasi i tatuaż Kwasi 🙂
https://www.instagram.com/qwasia/
Szczególne podziękowania dla Madzi, która kilka miesięcy temu nazwała mnie lwicą ❤
Pozdrowienia dla Ciebie Lwico! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję serdecznie i również pozdrawiam! 🙂
PolubieniePolubienie
Kupiłaś mnie tym artykułem… Zostaję ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A Ty mnie tym komentarzem ❤ Dziękuję!
PolubieniePolubienie
Uwielbiam ten wpis, dodaje energii. ❤
Powodzenia z pracą magisterską! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję!!! ❤
PolubieniePolubienie
To chyba jesteśmy z jednego gatunku 😉 Rób dalej to co robisz, „nie ma próbowania”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję ❤
PolubieniePolubienie
Jesteś dobra, jesteś mądra, jesteś piękna. Jesteś silniejsza. Możesz wszystko. Buziak!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję całym sercem! ❤️
PolubieniePolubienie