Opowieści z mchu i paproci

U79ZD4W9JP

To było w dzieciństwie. Wujek miał duży dom na wsi, w pobliżu lasu. Na olbrzymim podwórku rosła dostojna płacząca wierzba. Ale wcale nie była smutna. W wannie stała woda dla koni i krów. Gdy byłam dzieckiem wydawało mi się to dość zabawne. Wiało groteską. W parniku wujek gotował ziemniaki dla świń. Intrygujące zajęcie. Codzienne obrządki w oczach dziecka zdawały się bardziej tajemnym rytuałem niż żmudnym obowiązkiem. Kuchnia mieściła się w suterenie domu, a ciocia gotowała w niej prawdziwe rarytasy. Kuchnia wiejska. Tylko taka prawdziwa. Bez pozerstwa i mody, za to z laktozą i glutenem. Nie miałam pojęcia o istnieniu jarmużu, a od sałaty ze śmietaną trzęsły mi się uszy. Tylko zsiadłe mleko nigdy mnie nie kupiło. Przepraszam.

8NMY2X0AZK

Wokół domu był piękny, wypieszczony ogródek oraz sad. Dzięki temu dom nawet w największy skwar ukrywał się w przyjemnym cieniu. Przy wejściu rosły paprocie. Oj, lubię. Podobno kwitną w jedną noc w roku. Osobiście nie wierzę, że ich kwiaty przynoszą szczęście i myślę, że istnieją bardziej życiodajne źródła, ale musi być w tej paproci coś wyjątkowego, skoro swoimi korzonkami wrosła w świat legend i baśni. Zawsze to miło wrosnąć w świat legend i baśni.

W tym cieniu obok paproci lubiłam się bawić. Drobne kamyki odgrywały ludzi. Można im było zrobić łóżka z łupin orzecha i kołderki z liści. Gdyby Disney wyprodukował wtedy Krainę Lodu, przecież bym wiedziała, że to trole. A tak… Dobrze chociaż, ze nieświadomość nie boli w momencie jej przeżywania.

J3BQ907BZ3

Fajnie było.

Teraz nie ma paproci, sadu, wanny i parnika. Wierzba dopiero dziś mogłaby być smutna, bo pewnie porąbano ją na małe szczapki. Dziś w miejscu domu wujka przebiega obwodnica. Nie, nie, nie, wcale nie piszę manifestu pt. Ratujmy wierzby, nie budujmy obwodnic. Obwodnica rzecz dobra. Służy. Nie mam zastrzeżeń.

Piszę z sentymentu. To taki mój pamiętnik retrospektywny. Tonę w miękkim, wielkim fotelu w Ikea po sąsiedzku. Upał pomaga mi przeżyć lemoniada z jagód. Pod głową mam poduszkę, a pod gołymi stopami rozmiar 40, puszysty dywan. W sercu mniej miękko niż na zewnątrz. Gdzieś zginęła ta beztroska. Dziś już wiem, że parowanie ziemniaków nie ma w sobie nic z poezji, a obrządki to harówka. I jeszcze inne rzeczy wiem. Niestety. To chociaż sobie powspominam. Dla ukojenia. Pomyślę o tym, co miłe i dobre. A te opowieści z mchu, wierzby i paproci przeleję na papier. Niech chociaż w ten sposób przetrwają.

7ZXPT624TG

 

4 komentarze Dodaj własny

  1. inkoholiczka pisze:

    Jeśli szukasz tej magii w codzienności sięgnij po „Wróżenie z wnętrzności” Wita Szostaka. Powinno przypaść Ci do gustu.

    Polubienie

  2. Hipis pisze:

    Ta krzywda bycia dzieckiem ze wsi… Brak złudzeń, ot co. A przecież ma się tylko ogród. Ale już cała wiosna i lato ustawione pod ogród. Warzywa, buraczki pikować, groszek zerwać, fasolę zebrać; owocowanie najpierw kamczatki, potem borówek, czereśni, wiśni, śliwek, potem gruszek i jabłek. Trzydzieści kilo truskawek do przerobienia. Każde zbiory to cała kuchnia w soku i dwa tysiące słoików w domu i piwniczce. Wszędzie robactwo, siatki w oknach, balkonu otworzyć nie można bo komary, mrówki, bo wszystko próbuje wleźć, wejdziesz do ogrodu i zaraz masz pająka na twarzy, twój pies przyłazi z kleszczami nawet na ogonie. Latanie z kosiarką pod drzewkami to też stanowczo moje ukochane hobby. Kilometr kwadratowy działki, jak fajnie. Znajomi z podstawówki juz ciągnikami od lat jeżdżą, kombajnami, ty idziesz na studia i czujesz, że nic nie umiesz w porównaniu z nimi.
    A w tym roku ślimaki wielkości palca. Wszędzie. Tata biega i posypuje je solą, to skwierczą i się rozpuszczają.
    Moje dzieciństwo na wsi to nienawiść do drabiny i dachów (właź na dach i zbieraj te czereśnie bo jesteś najlżejsza), strach przed pająkami i owadami, gonienie robactwa po domu i prawie wybicie sobie oka linką do prania. Aczkolwiek było też jeżdżenie na rowerze, siedzenie w starym maluchu, wykopywanie kości z ziemi i poczucie nieskrępowanej wolności, gdy biegało się po polach, biło na miecze i strzelało z łuku do drzew na łące 😀 Ale teraz uciekłam. Tylko miasto.

    Polubienie

    1. Tego rzeczywiście nie znam…

      Polubienie

Dodaj komentarz