Gawęda o mistrzu pióra. Andrzej Stasiuk „Wschód”

dnia

clark-young-160446-unsplash

Stając przed odbiciem własnego umysłu sama stawiam sobie pytanie „dlaczego”. Może dlatego, że jestem jego częścią albo on jest częścią mnie. Choć nie tylko. Wiem, że jest nić między mną a jego autorem. Czasami stykam się z kimś – i choć niebezpośrednio, poprzez jego słowa czy skrawki wypowiedzi – czuję jak nić ciągnie. Wtedy wiem. Po prostu wiem.

Bardzo się cieszę, że Stasiuk widzi. Na przykład to, że przeszłość wciąż żyje. Zaklęta w rzeczach, przestrzeni, ludziach. W dwóch starych topolach przy przydrożnej kapliczce, w kredensie prababci, na starym moście na Bystrzycy i nieczynnym już dawno przejeździe kolejowym. Żywa. Dziejąca się. Obcująca tuż obok nas, aż czasem strach, że się ją naruszy. I we mnie jest. W mojej tożsamości.

nelson-eulalio-558103-unsplash

A więc istnieją jeszcze ludzie pełni nostalgicznego spojrzenia na przeszłość. Umiejący skłonić przed nią czoło.

Poza tym Stasiuk jest prawdziwy. Nie kreuje się. Wprost pisze o rodzicach, którzy przenieśli się ze wsi na przedmieścia, żyjąc wśród zbitych z desek komórek i hodując świnie. My teraz lubimy się tego wypierać – że nie, że to nie nasz świat i wcale się nie wywodzimy z tej prl-owskiej rzeczywistości komórek z węglem, mycia się w misce i sławojek. Stasiuk się nie wypiera.

A przecież tak było. Cezura 1989 r. sprawiła, że zaczęliśmy udowadniać innym i sobie, że jesteśmy częścią kolorowego, neonowego zachodu. Zacieraliśmy ślady świata, który pędził bimber, pracował w fabryce, nie wyrażał się zgodnie z zasadami gramatyki i trzymał psy na łańcuchach. O tamtym co dawne, o świecie bez kanalizacji i z kurami na podwórkach, należało zapomnieć. Tymczasem ten „och i ach zachód”, którego mamy dziwny kompleks, swego czasu rodził się w jeszcze większym brudzie i smrodzie.

jaime-spaniol-109084-unsplash

Ale miało być o Stasiuku. Cóż, jeśli do mnie przemówił i mocno zainspirował. No i się rozgawędziłam.

Stasiuk nie jest jak większość. Nie pędzi ślepo za Zachodem, który ma Coca Colę, Marylin Monroe i Beatlesów. Szuka korzeni w świecie Wschodu. To Wschód ma – jego zdaniem – prawdziwy mistycyzm, swoiste sacrum i bijące w sobie źródło. Na Wschodzie Stasiuk szuka swoich początków, swojego „sum”.

loli-clement-219771-unsplash

Czy się z nim zgadzam? To nie jest najistotniejsze, ale osobiście twierdzę, że narodziliśmy się na Zachodzie. W Grecji z Sofoklesem, Sokratesem i Safoną. W Rzymie. A pomiędzy – w Betlejem i Jerozolimie. I choć geograficznie Palestyna Zachodem nie jest, jednak to Zachód, nie Wschód, się na tym porodzie zbudował. A po wielu latach druzgoczące doświadczenie wojny i okupacji oraz rażący czerwienią i okrucieństwem Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich stworzyły nam Nowy Początek. I choć tak naprawdę nie oderwały od Zachodu, zadały długo gojące się rany, po których blizny pozostaną z nami na zawsze. Nasza tożsamość jest więc jednocześnie zachodnia i od Zachodu odmienna. Ale to dobrze. Jest nasza.

Sam Andrzej Stasiuk jest dla mnie mistrzem i bratem zarazem. Jest do bólu odważny, do bólu prawdziwy i do bólu nonkonformistyczny. Wszelkie mody i prądy rozbijają się o skałę jego ukształtowanego (i głębokiego jak Rów Mariański) spojrzenia na świat.

andrew-neel-133200-unsplash

Ponadto jest Stasiuk doskonałym obserwatorem. Widzi to, czego innym się nie chce albo czego świadomie nie chcą widzieć. Sięga pod powierzchnię i znajduje zatopione skarby. Widzi więcej w ludziach, w ich mentalności, zachowaniu, w modzie i w tradycji, w przedmiotach, w Bogu. Umysł ma ciągle otwarty, bo wie, że życie i świat to niewyczerpalne skarbnice wiedzy i niedobrze cokolwiek przegapić, bo a nuż znajdzie się klejnot.

Co do pióra – to najprawdziwsza proza poetycka. Taka mnogość metafor, homeryckich porównań w opisie podróży do krain komuną płynących – podziwiam! Stasiuk doskonale oddziałuje na zmysły czytelnika. Siedzę nad „Wschodem” i czuję zapachy, widzę jego krajobrazy, dotyka mnie to samo, co Stasiuka, zmęczenie. Według mnie jest to mistrzowskie pióro. Po prostu.

janko-ferlic-174927-unsplash

Stasiuk nie czyta własnych tekstów; mówi, że umarłby ze wstydu. A ja, pewna swojego zdania, kieruję do niego następujące słowa: Panie Andrzeju, polecam czytać Stasiuka. Ot co!

2 komentarze Dodaj własny

  1. tucynamonka pisze:

    Przepiękny wpis, Ewelinko. Czytałam go z przyjemnością. Jak dla mnie, niech pan Stasiuk wybaczy, Twój tekst jest lepszy od twórczości pana Stasiuka. 😛 Ale jeśli ma tak pięknie inspirować innych, to niech pisze i pisze. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ojejku, nie wiem co powiedzieć ❤ Wzruszyłam się, dzięęęękuuuujęęę!!! ❤

    Polubienie

Dodaj komentarz