Zmęczony materiał

Kiedy staję na linii startowej nowego tygodnia, mam tysiące planów. Siedem dni na kartach kalendarza tchnie nadzieją. Nową nadzieją. Więc planuję. Z kim się spotkam, z kim wypiję kawę w ulubionej kawiarni, a kogo zaproszę do siebie, na jakie warsztaty bądź wydarzenia kulturalne się wybiorę, co załatwię, ile tekstów napiszę i jakie pozycje książkowe znikną…

Dziękuję

Choćbym się zaparła, fochnęła, tupnęła nogą w lakierowanym półbucie i mocno skrzyżowała ręce, to i tak nic nie zmieni, bo muszę, ale to muszę docenić. Ciągle, permanentnie, cały czas. Choć nie jest dobrze, to jest dobrze. Wciąż dostaję. On czuwa z Góry i głaszcze mnie po mysiej czuprynie. Mówi: Córcia, przecież jestem. No i kurde…

Lost: zagubieni

Spotkanie grupy terapeutycznej. – Cześć, jestem Minotaur. Zgubiłem się dziesięć miesięcy temu. – Cześć Minotaur – odpowiada chórkiem reszta.   Bywa. Doświadcza tego jeden na dziesięciu. Mniej więcej. Więcej mniej. Nie umiem w statystyki. W każdym razie mnie się przydarzyło. Traf chciał, a chcieć to móc. Zgubiłam się i ni w ząb nie mogę trafić z…

Na zawsze moja

  Przyznaję, że trochę jestem o to zła. W dzisiejszej fejsbukowo – instagramowej Narni odebrali mi ją i jeszcze mówią, że jest ich. Taka się zrobiła mainstreamowa, że chyba pierwszy raz w życiu odnalazłam się w głównym nurcie. Nawet nie za bardzo mogę o niej napisać, bo się powtórzę, bo teraz u wszystkich blogasińskich kakao,…

Chciałabym zostać

A czasami – jak już jest zbyt strasznie, zbyt ciemno i zbyt ciężko – to chciałabym zostać. Tutaj jest przecież tak ciepło. Względnie bezpiecznie. Mogę owinąć się w kokon z ciepłej kołdry w cytrynowej poszwie. Udawać gąsienicę, a nawet zawierzyć propagandowej prognozie, że przecież już za moment stanę się motylem. Otulić się grubym, granatowym kocem…

Serce jak schabowy

Takie mam. Rozbite tłuczkiem, posolone i usmażone. Popisowe danie peerelowskiej kuchni. Nie polecam smakować. Mnie staje ością w przełyku, choć przecież świnka ości nie posiada. Gorzko, co? I wcale nie do całowania. Co począć, kiedy czasem musi tak być. Jak u Barbary Kosmowskiej. Swoją drogą książka świetna, ale bolesna. Zalecam nie dotykać w czasie emocjonalnych…

Z wiatrem

Nie wiem dokąd wieje ten wiatr. Podobno biednemu zawsze w oczy. Mój chyba z południa na północ, bo wywiewa mnie ku morzu. Powinnam była stanąć przed życiem i powiedzieć jak Hans Kloss: nie ze mną te numery. Ale one były ze mną. Wierne jak psy. Jak pitbulle. Co teraz? Wyjadę. Gdzie skarb mój, tam serce…

Jestem lwicą

  Prawda, co ma długie nogi, jest taka, że rano nie wstaję energicznie z łóżka, nie biorę zimnego prysznica, nie wskakuję prędko w dżinsy i nie jem zdrowego śniadania. Żeby wstać muszę toczyć ze sobą długie pertraktacje i wciąż na nowo wymyślać argumenty, które przekonają mnie do tego odważnego kroku. Prysznic uznaję tylko tak gorący,…

Jej portret

Przeurocze „Domowe melodie” mają równie przeuroczą piosenkę „Tak dali”. Jej refren brzmi następująco: Ja nie jestem Marylin, Audrey Hepburn, spaceruję, kiedy chcę, to biegnę, wylizuję się i ciągle żyję, i jestem. Nie wiem jak się ładnie czesze włosy, ciężko mi powiedzieć nieraz dosyć, kiedy płaczę, to się staję deszczem i jestem. Poza tym, że bieganie…