Okiem Babci: „Podróże z Histofonem. Stacja Lublin”

Lublin. Takie miasto na dzikim wschodzie albo – jak kto woli – obecnych kresach Rzeczypospolitej. Niby na siedmiu wzgórzach jak Rzym, ale mnie się to nijak nie zgadza. Z Włochami łączy nas natomiast całkiem spora dawka renesansu. W tym mieście codziennie się budzę i codziennie zasypiam. Oglądam go zza okien autobusu i wydeptuję w nim ścieżki. Mam swoje ulubione miejsca, permanentnie wkurzają mnie gołębie przy wejściu do Saskiego i kocham kościół kapucynów na Placu Litewskim. Lublin to spora część mnie zaklęta w przestrzeni. Lublin to także miasto renesansu i baroku. To miasto cebularza i jarmarku jagiellońskiego. To również miasto inspiracji i kultury. A przede wszystkim miasto inicjatyw.

Osobiście uwielbiam Lublin za to, że tyle się w nim dzieje. Wydarzenia są ciągle i wszędzie, nie sposób je wszystkie dogonić. Z inicjatywami wychodzą Centrum Kultury, Centrum Spotkania Kultur, Warsztaty Kultury, Lubartowska 77, Ośrodek Brama Grodzka, Dom Słów, Teatr Stary, Galeria Labirynt lub poszczególne dzielnicowe domy kultury albo inne instytucje czy osoby prywatne. Jednym słowem kultura wychyla się tu zza każdego rogu, miasto jest nią oblane jak pączek lukrem (trafne porównanie z uwagi na przypadający dziś Tłusty Czwartek). Wydaje się więc, że wcale nie bez przyczyny dostałam kiedyś w autobusie zapewnienie od pana z problemami: Ja jestem pijak, ale z kulturą! Cóż, Lublin już taki jest. Kulturalny.

Inicjatywa Dzielnicowego Domu Kultury „Bronowice”, którą pragnę dziś opisać jest wyjątkowo urocza i dotyczy najmłodszych pokoleń. Skoro Mickiewicz nakazał młodości wylatywać nad poziomy, warto ją ku temu popchnąć, dostarczając odpowiednich pomocy. A gdy bodziec wygląda tak zachęcająco i niesie wartościową treść, to do wylatywania nad poziomy robi się całkiem blisko. Co kryje się za moim przydługim i tajemniczym wstępem? Książka „Podróże z Histofonem. Stacja Lublin” z tekstem Urszuli Lewartowicz i ślicznymi ilustracjami młodych ukraińskich artystów.

IMG_5396

Książkę Dzielnicowego Domu Kultury „Bronowice” pożyczyła mi koleżanka z pracy i przyznam, że… zakochałam się od razu, gdy to cudo zobaczyłam! Sama estetyka sprawiła, że przepadłam z kretesem. Akwarelowe malunki na każdej stronie książki, idealnie oddające urok mojego rodzinnego miasta, zaparły mi dech w piersiach. Oglądałam i oglądałam, chcąc wciąż na nowo sycić się pięknem. Było to dla mnie kolejne potwierdzenie, że książka jest dziełem sztuki nie tylko w wymiarze literackim. Artyści zadbali o każdy szczegół, nadając swemu dziełu swoisty urok. Oglądając akwarelowy Lublin na nowo zakochiwałam się w swoim mieście. Szczególnie rozczuliły mnie pojedyncze pergaminowe kartki, na które natykałam się wertując książkę. Ozdobione są małymi serduszkami, szlaczkami i innymi kunsztownymi ornamentami. Praca wydaje się wręcz koronkowa. Byłam – i wciąż pozostaję – pod ogromnym wrażeniem.

 

Potem wzięłam pod lupę treść. Książka napisana jest wierszem, co powoduje, że przekazywane w niej wiadomości są łatwiejsze do zapamiętania. Przygody Czasosława, który posiadając możliwość przemieszczania się w czasie, wykorzystuje ją, by poznać historię Lublina są zabawne, wesołe, a przede wszyskim ciekawe. Główny bohater jest sympatyczny, więc każdy mały czytelnik z pewnością z miejsca go polubi. Jednak nie to jest najważniejsze. Książka stanowi bowiem wspaniały przekrój przez historię miasta. Urszuli Lewartowicz należą się ogromne brawa, bo jej wierszowany tekst stanowi uporządkowany, chronologiczny i naprawdę szczegółowy opis dziejów miasta. Gdybym nie była historykiem i nie pracowała swego czasu w Muzeum Historii Miasta Lublina, sama zaczerpnęłabym z tej książki całą masę przydatnych i interesujących wiadomości. Dlatego uważam, że książka jest skarbnicą wiedzy nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Polecam się z nią zapoznać, żeby być przygotowanym na najbardziej zaskakujące pytania, które pociechy mogą zadać nam w czasie spaceru po mieście.

 

Nie mam jeszcze własnych dzieci, ale gdybym je posiadała, z chęcią spędziłabym z nimi parę wieczorów, by zapoznać je z przygodami Czasosława. Otuliłabym dzieciaki kołdrą i strona po stronie uczyła ich barwnej historii Lublina. Dlatego zakupiłam książkę. Po prostu nie sposób przejść koło niej obojętnie. Myślę, że książka może mi się przydać również w pracy nauczyciela, którą zamierzam niedługo podjąć. Ale to już osobna historia.

Koniec końców uważam, że warto by Lublinianie posiadający dzieci zakupili powyższą książkę. Bo to książka z walorami. I to nie tylko estetycznymi, choć zdjęcia mówią same za siebie. Dom Kultury Bronowice wciąż prowadzi sprzedaż książek. Ja swój egzemplarz już mam. Nie czekajcie!

IMG_5398.jpg

Za zdjęcia serdecznie dziękuję Natalii: k.ciastko 🙂

6 komentarzy Dodaj własny

  1. Laura pisze:

    Książka Super.Brawo!!!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Też uważam, że to świetna książka! 🙂

      Polubienie

  2. Maria Starosławska-Blich pisze:

    Autorka nieprzeciętna, urocza i z wielką pasją. Książkę czyta się lekko, jednocześnie poznając zdarzenia z historii Lublina. To jedyny sposób, aby przemycić dzieciom taką dawkę wiedzy o naszym mieście. Histofon bawi i edukuje. Pani Urszulo dziękuemy i czekamy także na inscenizację tej historii, wiemy wszak, że znakomicie realizuje się pani także jako reżyser.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Świetnie powiedziane! A co do inscenizacji – nie wiedziałam, że jest taka możliwość! Również czekam 😀 ❤

      Polubienie

  3. dkus93 pisze:

    Jestem ciekawa tej książki 😊 i jak zaczelam czytać ten post, to bardzo zatęskniłam za Lublinem 😢 spędziłam tam piękne lata swojego życia.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ojej, to koniecznie odwiedź Lublin! 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do dkus93 Anuluj pisanie odpowiedzi