Takie mam. Rozbite tłuczkiem, posolone i usmażone. Popisowe danie peerelowskiej kuchni. Nie polecam smakować. Mnie staje ością w przełyku, choć przecież świnka ości nie posiada.
Gorzko, co? I wcale nie do całowania. Co począć, kiedy czasem musi tak być. Jak u Barbary Kosmowskiej. Swoją drogą książka świetna, ale bolesna. Zalecam nie dotykać w czasie emocjonalnych zjazdów.
Kawa też dość gorzka. Szminka pozostaje na kubku z flamingami.
Krzyczysz, że nie wolno tak robić, ale nikt cię nie słucha.
Czasem wołam: Ej, Sofokles, przestań pisać moje życie i oddaj komuś to durne pióro!
A tak poza tym to wszyscy zdrowi. Poza tym, poza mną. Silna jestem. Piszę, dążę, staram się, rozwijam, szukam, pytam, znajduję, wygrywam. Dzień za dniem coraz mocniejsza. Mieszam zaprawę.
I już dochodzę do tego zakrętu. Odciski mam okrutne, ale kto by się przejmował? Czasem trzeba być Forestem Gumpem, a nie księżniczką na ziarnku grochu.
Dobrze, że jest Reżyser. Ktoś utrzymuje to serce na rusztowaniach.
Na polepszenie nastroju polecam piosenkę „La vie est belle” w wykonaniu zespołu „French latino”. Wystarczy wystukać nazwę zespołu i tytuł piosenki na Youtube. Może trochę kiczowata aranżacja, ale mnie się podoba. Jest tam lekkość! Pozdrawiam!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ojej, dziękuję serdecznie! To bardzo miłe! 🙂
PolubieniePolubienie
Trzymaj się ciepło! :* Ja wciąż pamiętam o lwicy i jestem pewna, że niedługo ryknie raz czy dwa, bo przecież wiadomo, kto tu rządzi… 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję ❤
PolubieniePolubienie